Ciesze się, że obejrzałem zdecydowanie najlepszy film 2008 i jest nim Franklyn. Film ten można porównać do "Prestiżu" i osobom które go oglądały porównanie to zapewne wystarczy za rekomendację. Sugerował bym przy pierwszym "spotkaniu" z Franklynem zadowolic się samą atmosferą i kolorytem filmu, a poznawanie wszystkich niespodzianek i śledzenie wielowarstwowej intrygi zostawić na nastepny seans. Szczegolnie ciekawy jest "sprzątacz" który pojawia się w szpitalnej kaplicy a potem rozmawia z Emilią - jego rola jest kluczowa dla całej mysli tego filmu. I nie jest żle, że tak wiele oglądających "Franklyna" osób mówi - sprzątacz - nie rozumiem o co z nim chodzi - na razie wystarczy, że go zauważyli.
Doskonałą opinia, ale z tą najwyższą notą 10/10 bym nie przesadzał. Scenografia i muzyka + pomysł i realizacja zasłużyły na 9, film piękny jak obraz, ale troszeczkę brakowało dobrej gry aktorskiej. Jednak całość i tak rewelacyjna.
Na początku uważałem., że znowu trafiło się psychodeliczne filmidło-dziwactwo skierowane do dla wyuzdanych krytyków, ale później wkręciłem się maksymalnie. POWALAJĄCY OBRAZ jakich (niestety) mało w dzisiejszym kinie.