PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=388005}
6,4 7 099
ocen
6,4 10 1 7099
Franklyn
powrót do forum filmu Franklyn

FRANKLYN to reżyserski debiut Geralda McMorrowa. Reżyser do swego pierwszego projektu skompletował doborową obsadę, przyzwoity budżet oraz dysponował obiecującym konceptem na film.

Niestety w ostatecznym rozrachunku zacny projekt artystyczny FRANKLYN nie zystał przychylności ze strony krytyki, jury festiwali na których był pokazywany. Obraz na całym świecie zbiera negatywne oceny lub jedynie te bardzo umiarkowane i trafia (jeśli w ogóle) prosto na rynek DVD.
W POlsce dzieło McMorrowa można zobaczyć na płytach wydawanych przez MONOLITH. Chociaż nie jest to dzieło w pełni udane to moim zdaniem można mu poświęcić 94 minuty życia jeśli jest się koneserem kina. autorskiego.

W swym dziełe reżyser przezntuje nam 4 przeplatające się ze sobą historię. Ogląamy tu zamaskowanego mściciela żyjącego w wyimaginowanym świecie; młodą dzięczynę nosząca w sobie traumę z przeszłości i swymi upozorowanymi na kształt artystycznego performance'u próbami samobójczymi usiłującą zwrócic uwagę matki inajbliższego otoczenia, mamy Ojca szukającego zaginionego syna oraz (wreszcie) młodego chłopaka, którego porzuciła narzeczona.
Miejscem akcji filmu jest deszczowy i depresyjny Londyn.
Koniec konców (nie zdradzę jak) wszytskie te niezwiązane ze sobą historię zazębiają się w wykoncypowanym przez autora filmu finale.

FRANKLYN to metaforyczny obraz opowiadający o życiowych outsaiderach. Popzez ten film reżyser usiłuje nam powiedzieć, że tak naprawdę ze wszytskimi swymi problemami i dramatami jesteśmy samotni. FRANKLYN to film o poczuciu samotności, o próbie uczieczki od życia, o poczuciu bezsilności. Wreszcie jest to dywagacja o sprawach ostatecznych.

Mamy tu kawałek interesującego kina psychologicznego oraz dobre aktorskie kreacje. Eva Green w roli samobójczyni-performerki jest naprawdę niezła. Wrażenie robi też Ryna Phillippe oraz młody SAm Riley (w Polsce znany glównie z obrazu CONTROL). Na ekranie oglądaż możemy też doświadczonych aktorów w rownie solidnych rolach: BErnarda Hilla oraz Susannah York.

Niestety metaficzyne dywagacje filmu oraz jego sens fabularny gdzieś zagubiły się tu w nazbyt zagmatwanej i przekombinowanej wizji, która razi sztucznością.
Przez większość czasu zamiast rozkładać na czynniki pierwsze psychologiczne sylwetki glównych bohaterów oraz wyławiać metaforyczne smaczki skupiamy się na poskładaniu całego tego fabularnego bałaganu do kupy. Niestety reżyserowi zabrakło czaru i magii Ingmara Bergmana oraz przebiegłości DAvida Lyncha by stworzyć z FRANKLYNA coś więcej niż tylko efektowny i ładny obrazek.
Nie dość, żę cały filmowy koncept jest tu poprostu naciągany to w sumie FRANKLYN okazuje się być dość płaską metaforą.
Gdzieś w tej efekciarskiej wizju gubią się i jej bohaterowie i emocje jakie powinien odczuwać stykający się z nią widz.

FRANKLYN to film interesujący od strony plastycznej (zdjęcia, dekoracje, kostiumy) oraz nieźle zagrany. Niestety w warstwie intelektualnej to przekombinowany twór (choćz ambicjami).

Zobaczyć można, ale niezbyt wielu widzów bedzie usatysfakcjonowanych po seansie debiutu Gerlalda McMorrowa.


ocenił(a) film na 6

Niezwykle trafna wydaje mi się ta recencja ... Ciężko zebrać mysśli żeby samemu coś napisać więc popieram.

ocenił(a) film na 5

Pomysł na film był interesujący, jednak według mnie potencjał tego obrazu został zmarnowany. Jest niespójny, przekombinowany właśnie. Pierwsze 30-40 minut filmu to była dla mnie katorga. Nie mogłam się skupić na fabule a tylko zastanawiałam nad tym jak reżyser zamierza te wszystkie wątki połączyć. Potem jest już nieco lepiej film się rozkręca, puzzle fabuły zaczynają do siebie pasować. I nagle bam! Końcówka, która jakby na siłę chcę nam udowodnić że te wszystkie 4 historie prowadzone są po coś, że mają wspólny mianownik.
Żeby być sprawiedliwą, pod względem realizatorskim film nie rozczarowuje. Londyn ukazany w ponurym klimacie nieźle współgrał z wizją przyszłości (ta nasunęła mi skojarzenie z filmem V jak vendetta). Brawa należą się też aktorom. Wycisnęli z tego filmu wszystko co wycisnąć się dało, chociaż nie powiem, ciekawa jestem jakby poradzili sobie Ewan McGregor, Paul Bettany i John Hurt, którzy początkowo mieli wystąpić w tym obrazie.

ocenił(a) film na 5
dzikakulka

Ja własnie mialem wrazenie (przy czym ogladałem z lektorem, wiec trudno mi to dobrze ocenić), że aktorzy nie tyle co zagrali źle (bo w sumie byli całkiem nieźl), tylko przez potknięcia i powierzchowność scenariusza, a co za tym idzie montażu, aktorzy średnio mieli gdzie się pokazać. Co sie pojawiała jakaś scena, w któerj mogło coś z tego wyjść, to montaż i zmiana wątku. Najpierw mnie to dziwiło. Potem doszedłem do wniosku, że to jakiś koncept, który ma jakiś cel, jest jakimś środkiem wyrazu. Dopiero po seansie stwierdziłem, że to chyba największy mankament tego filmu (może poza strasznie ogranym zawiązaniem akcji, ta końcówka wg mnie była dość przewidywalna i trochę odstaje od reszty filmu).

Psychologia postaci faktycznie mogła by być dużo ciekawsza. Zdjęcia ciekawe, choć końcówka też troche poszła w tandete. Muzyki jak na moje za dużo, ale w sumie tego typu kino zawsze jest takie; po porstu tego nie lubie, więc to dość subiektywna opinia. Kostiumy, charakteryzacja, etc - całkiem nieźle i klimat tego "nowoczesnego" Londynu, z Manicurzystykami Dnia 7. był fajnie przedstawiony. Szkoda tylko, że wątki takie niedokończona, każda z postaci została przedstawiona tak powierzchownie (nawet nie behawioralnie, bo 96minut na 4 wątki przy dość plastycznym obrazie to za mało nawet na charakterystyke postaci po zachoaniach, a co dopiero po czymś więcej).

Recenzja autora tematu całkiem fajnie napisana; może nie z wszystkim się zgadzam, no ale przecież każdy trochę inaczej odbiera film ;).
Pzdr.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones